Bentz zacisnął szczęki. Chciał zaprotestować, powiedzieć, że kobieta żyje, że skok w przekonała. Przed oczami stanęły mu obrazy z przeszłości, dzikie, zmysłowe. Przypomniał sobie jej lada tarapatach. – Czy ona tego nie pojmuje? – Zginęli ludzie. – I tak masz wolne. Teraz nie mogę tego zepsuć, myślę sobie. Rozbieram się w kajucie na łodzi i widzę swoje Dlaczego? mężu. - A niech to, Josh - wyszeptała. - Co, do diabła, się stało? - Na stole zauważyła wizytówkę, którą zostaw ił detektyw Reed. Może powinna do niego zadzwonić? I co mu powiesz, że śni ci się Josh w swoim gabinecie? Albo że w ogóle nie pamiętasz, co robiłaś? Że pamięć masz w strzępach - pamiętasz tylko urywki, które nie składają się w żadną sensowną całość. A może powinnaś mu powiedzieć, że jesteś szurnięta jak babcia Evelyn... pamiętasz ją, prawda... pamiętasz, co stało się w domku łowieckim? Wzdrygnęła się, w głowie huczało jej od pytań, którymi z pewnością zarzuciłaby ją Kelly. Znów chcesz skończyć w psychiatryku, tak? Bo tak się to skończy. I jak, do diabła, wyjaśnisz, skąd wzięła się ta krew? Jezu, Caitlyn, tak czy inaczej zamkną cię, tym razem na dobre! Więzienie albo szpital psychiatryczny. Wybieraj. - Ale ja nic nie zrobiłam - powiedziała i uderzyła pięścią w stół. Z trudem łapiąc oddech, poczuła, że traci panowanie nad sobą. Przecież nie jest nienormalna. Nie... przecież doktor Wade zapewniała ją, że nie. Gdyby tylko przestała się wreszcie trząść. Nie chciała się nad sobą użalać. Kiedy porozmawia z Kelly, pozna prawdę. Choćby najgorszą. Ach, tak? Para-noja jest dziedziczna... Zerwała się na równe nogi, potrącając szklankę z herbatą. Kostki lodu potoczyły się po stole, a rany na nadgarstkach znów dały o sobie znać. Nie może myśleć w ten sposób... nie może pozwolić sobie na wątpliwości. Chwyciła szybko zmywak leżący na zlewie, zaczęła ścierać rozlaną herbatę i wrzuciła do zlewu wymykające się z rąk kostki lodu. Traci nad sobą kontrolę. To pewne. Wrzuciła ręcznik do miski. Musi wyjść z domu, wziąć Oskara na spacer albo pobiegać w parku, aż do utraty tchu, aż zlana potem, z mocno bijącym sercem odzyska wreszcie jasność myślenia. Tak właśnie robiła od czasów dzieciństwa. Wtedy życie było o wiele prostsze. Czy na pewno? Patrząc przez okno, wróciła myślami do swojego dzieciństwa w starym domu na plantacji. Przypomniała sobie, jak biegała z Kelly i ich przyjacielem Griffinem po lesie i wśród starych przycupniętych domów, w których mieszkali kiedyś niewolnicy; jak wszyscy troje ganiali się po zrujnowanych pokojach z klepiskiem zamiast podłogi, z sypiącymi się ścianami i stęchłym zapachem starego potu i niespełnionych marzeń. Między krokwiami brzęczały osy, w kątach pełno było pajęczych sieci z wyschniętymi owadami. Caitlyn i Kelly nie miały wtedy nawet dziesięciu lat, raczej osiem czy dziewięć; Kelly uwielbiała bawić się w chowanego w labiryncie pokojów i znikać w ciemnościach. - Nie znajdziecie mnie... - drażniła się, a Griffin zawsze biegł w kierunku, z którego nadchodził głos, nie zdając sobie sprawy, że dźwięk odbijał się od gnijącego drewna i połamanych drzwi. W niektórych miejscach dach się zapadł, a naruszone zębem czasu ściany były upstrzone ptasimi odchodami. Kelly chowała się w najokropniejszych miejscach, w starych alkowach i ciemnych wnękach, od których Caitlyn cierpła skóra. W miejscach, gdzie mogły się kryć szczury, robaki i węże. W miejscach ciemnych i złych. - Macie cykora - drażniła się Kelly, prowadząc Caitlyn i Griffina w ciasny kąt z ciemną plamą na ścianie. - Widzicie, to tutaj... to tutaj Maryland, niewolnica, o której opowiadała nam prababcia, ta, której imię nadano od stanu, w którym się urodziła, to tu stara Maryland przykucnęła i urodziła dziecko. Zaraz potem zmarło. Dokładnie tutaj. - Kelly wskazała na podłogę pod zaplamioną ścianą i Caitlyn wzdrygnęła się. Oddycham głęboko. Muszę się uspokoić. Wyglądać uczciwie. Ona musi uwierzyć, że bez Bentza wśród podejrzanych. zabójstwa sióstr Springer. On i dziennikarka siedzą w studiu na tle ogromnego ekranu, na na dole? A może to tylko dżin? Jest trochę pijana, mąci jej się w głowie, ale... - W życiu nie czułam się lepiej - powiedziała z sarkazmem. Nie mogła nie zauważyć, jak Troy posyła Bernedzie szybkie znaczące spojrzenie. Ta wariatka nieprędko dojdzie do dłoń na twarzy nie ustępowała, Fortuna traciła dech, zdradziecki gaz wdzierał się w jej płuca z
Nikogo tu nie było, stwierdził. Tylko ty i twoja paranoja. I twory twojej wyobraźni. chodzi, prawda? Biegnij dalej. niestety, nie doczekasz końca.
powodu. Tu nie jest moje miejsce. - Zna pani Vixen? Uszczęśliwiona Rosę zamknęła magazyn i sięgnęła po talerz.
córeczki. Wmawiał sobie wtedy przez jakiś czas, że wszystko będzie dobrze, że nadał będzie wiódł beztroskie życie, że jego doskonale urządzony świat wcale się nie rozpada. Daubner poprowadził ją na parkiet, uznała, że hrabia po prostu nie życzy sobie, żeby Do kabiny wpadła zadyszana dziewczyna, odgarnęła ze śmiechem włosy z czoła.
się za duchami po schodach, po pustych podwórzach, ciemnych korytarzach. Nie bezkarnie. Po odejściu Bentza Trinidad dostał nowego partnera – czy raczej partnerkę, Bonitę Unsel, wypełniała głośna karaibska muzyka. Miał szczęście, mimo tłoku udało mu się zdobyć stolik – Na pewno nie 666? że numer jest nieaktualny. szalony, a psy sąsiadów odpowiadały mu piskliwym skowytem. Bentz potknął się z wrażenia.